Totalna minimalistką
nie jestem, co widać choćby po moich wnętrzach i zapchanej szafie. No cóż do
tego stanu rzeczy przyznaję się bez kozery. Mimo to sięgnęłam po nowe wydanie
książki Kasi Kędzierskiej „Chcieć mniej”,
autorki największego polskiego bloga o tej właśnie tematyce, wydawnictwa Znak.
Z ręka na sercu przyznam, bez żadnej kokieterii, że podeszłam do niej niechętnie,
sądząc, że to kolejny "super" poradnik z masą rad dobrej cioci Krysi. I tu sprawdziło
się w 100% powiedzenie – nie oceniaj czegoś po okładce, choć ona dla mnie jest
prześliczna!
Swoją lekturę
rozpoczęłam w piękny majowy dzień na moim balkonie w promieniach wiosennego
słoneczka, dzierżąc w dłoni świeżo przygotowana lemoniadę pomarańczową z
dodatkiem mięty mohito.
Na pierwszy plan pójdzie
samo wydanie, które niesamowicie odpowiada mojej stylistyce. Piękna ciemno-zielona
okładka, twarda oprawa i biała trzcionka to mistrzostwo świata, a do tego cudny
papier w dotyku! Mi bardzo się podoba.
Pełna niechęci
rozpoczęłam swoją lekturę, mając już w głowie myśl, że pewnie po kilku kartkach
znudzona odłożę ją na półkę, gdzie będzie ładnie się prezentowała na mojej
półce wśród innych poradników. Książka rozpoczyna się poniekąd historią Kasi z
jej prywatnego życia, kiedy to w jej życiu pojawił się moment przeprowadzki i
wizja przeniesienia tony kartonów do nowego lokum. W tym momencie przypomniałam
sobie swoją przeprowadzkę na moje pierwsze mieszkanie i ilość pracy jaką trzeba
było w nią włożyć, a przecież od tego momentu minęło prawie 8 lat, a
przedmiotów w moim otoczeniu raczej nie ubyło, lecz wręcz przeciwnie…
I już to stało
się dla mnie swoistym impulsem, że może faktycznie ta pozycja nie jest tylko zwykłym
poradnikiem, lecz kontemplacją nad własną sytuacją w kontekście posiadania.
Dalsza przygoda z
ta książka była coraz ciekawsza. Napisana jest w bardzo przystępny sposób.
Najbardziej w niej podoba mi się to, że dotyka różnych aspektów z życia jak np.
posiadanego czasu, świadomości wartości pieniądza, relacji z innymi, a nie tylko
skupieniu na rzeczach materialnych wokół nas. Czytając ją miałam wrażenie, że robię sobie
rachunek sumienia, pragnąc jednocześnie naturalnej przemiany obecnego stanu, w
jakim się znajduję.
To pozycja, która
indywidulnie traktuje każdego czytelnika. Tutaj nie ma instrukcji od A do Z, co
zrobić, by stać się minimalistą w określonej przez autora formie. Nie
znajdziecie w niej żadnych nakazów, zakazów, reguł. Tutaj każdy wyniesie coś
dla siebie, co pomoże mu na lepsze i bardziej świadome życie, obierając
indywidualną drogę do minimalizmu na własnym podwórku, jak również do życia w większej
świadomości i czerpaniu ile się da z chwil tu i teraz.
Podsumowując,
pewnie domyślacie się, że mój stosunek do tej pozycji jest dalece odmienny od
tego jaki miałam przed jej przeczytaniem. Czuję, że wprowadzi ona w moje
myślenie trwałe zmiany, które zaowocują lepszym traktowaniem siebie, swojego
czasu, przestrzeni, kontaktów z innymi itp.
Zostawię Was z jednym z ostatnich zdań z tej książki - „można mieć i chcieć mniej”, niech ono Was zaciekawi i zachęci do rozwinięcia tego tematu już na Waszym gruncie do mądrej zmiany.
Zostawię Was z jednym z ostatnich zdań z tej książki - „można mieć i chcieć mniej”, niech ono Was zaciekawi i zachęci do rozwinięcia tego tematu już na Waszym gruncie do mądrej zmiany.
Do następnego!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz